Wiadomo, że Polacy znają się najlepiej na wszystkim. I mają swoje zdanie na każdy temat. A gdzie dwóch Polaków - tam trzy zdania na ten sam temat. Dlatego tak trudno wszystkim dogodzić. I jakby się nie gimnastykować z budżetem, jakich inwestycji nie realizować zawsze będą niezadowoleni. Ale nie tym razem. Tym razem nikt za nas, za mieszkańców decyzji nie podejmował. Nie było ekspertów, radnych, władz, czy kogo tam jeszcze. Decyzja należała do nas wszystkich.
Prezydent Damian Bartyla dał bowiem mieszkańcom możliwość decydowania o części budżetu miasta. W ramach budżetu obywatelskiego podzieliliśmy dwa miliony złotych. I podzieliliśmy dobrze - planując inwestycje najbardziej potrzebne mieszkańcom.
Ktoś ma inne zdanie? Nie trzeba było siedzieć w domu - tylko głosować. Wybierać. Pozostanie na kanapie przed telewizorem też było wyborem. Być może w przyszłym roku dokonamy lepszego. To była wspaniała lekcja demokracji. W przeciwieństwie do wyborów - tym razem decydowaliśmy o czymś konkretnym. Nasz wpływ na to, co dzieje się w mieści stał się realny.
Ktoś rzucił hasło można było wymyślić coś ciekawszego... To trzeba było to zrobić. Ograniczeń nie było. 170 projektów to było coś, ale czuję, że po tegorocznych doświadczeniach w przyszłym roku może ich być znacznie więcej. Mieszkańcy uwierzyli, że ich głos ma znaczenie. W głosowaniu oddali ich aż 18 000! Ktoś powie: mało! Ja twierdzę, że w na początek w sam raz. I tak nie brakuje malkontentów. Bo budżet obywatelski nie jest doskonały. Pieniądze niewielkie. Zasady nie takie... Ale najważniejsze, że jest. Pierwszy raz w historii naszego miasta. Damian Bartyla wywiązał się z kolejnego zobowiązania wyborczego. I zrobił to w bardzo dobrym stylu.
Z mojej strony podziękowania dla wszystkich osób, które uczestniczyły w przygotowaniu Bytomskiego Budżetu Obywatelskiego, wszystkich autorów projektów i oczywiście dla każdej osoby, która podpisała się pod listami do głosowania.