Dziś już nikt nie pamięta, ale kiedyś na studia się szło żeby nie iść do wojska. Wybór był prosty: wojo albo nauka. 80% ludzi na roku szło na studia nie dla idei ale żeby uciec przed wojskiem.
Co do elektryka w spółdzielni. Jak mam u prywaciarza biegać z kablami i drabiną na plecach po budowie w syfie po 10h dziennie i w soboty za 4000 zł, to wolę za te same pieniądze wymienić kilka żarówek, świetlówek dziennie w tempie spacerowym. Roboty nie ma dużo, nie ma też żadnych terminów, weekendy wolne, a pieniądze te same. Dodatkowo wszystko co zarobię mam na umowie, nie ma żadnej lewizny, nie muszę się martwić czy i kiedy dostanę wypłatę.
Z tego właśnie względu celowałem po studiach w urzędy lub po technikum robię w spółdzielni. Może zarobię nieco mniej, ale nawet jakby się świat walił każdego 10 wypłata jest na moim koncie.
Ps. zobacz co się dzieje teraz w związku z wirusem. Zakłady padają, ludzi zwalniają, nikt nie co będzie. A w spółdzielni ? Cisza, spokój jakby żadnej zarazy nie było. Kazali nam się zamknąć na warsztacie i siedzieć. A wypłata ? Przyszła jak co miesiąc, przyjdzie i za miesiąc.