Już starożytni Grecy twierdzili, że zbyt dużym miastem trudno zarządzać. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców rośnie skala i złożoność ich potrzeb, mnożą się problemy wynikające z konfliktów interesów, szybują w górę koszty utrzymania. Jednak postulowane przez Platona czy Arystotelesa ograniczanie wielkości miasta do optymalnego rozmiaru w dzisiejszych realiach jest niemożliwe. Pewną namiastką systemu zapewniającego bezpośrednie uczestnictwo mieszkańców ośrodka miejskiego w procesach decyzyjnych jest tworzenie jednostek pomocniczych na poziomie dzielnicy lub osiedla.
W Bytomiu jednak dzielnic nie będzie. Tak zdecydowali radni.
Za wprowadzeniem uchwały o powołaniu dzielnic było 8 radnych: Maciej Gajos, Michał Napierała Grzegorz Nowak, Teresa Polak, Michał Staniszewski, Joanna Stępień, Paweł Winiarski i Maria Żyła.
Dwóch wstrzymało się od głosu:
Michał Misiaszek,
Andrzej Wężyk.
14 zagłosowało przeciw:
Maciej Bartków,
Piotr Bula,
Krzysztof Gajowiak,
Michał Glatte,
Mariusz Janas,
Andrzej Kędzierski,
Tomasz Kupijaj,
Michał Lewicki,
Iwona Pakosz,
Piotr Patoń,
Alfred Pyrk,
Robert Rabus,
Tomasz Wac,
Marek Wilk.
Radni PiS i Bytomskiej Inicjatywy Społecznej. Warto przypomnieć, że to oni za kadencji Bartyli zlikwidowali dzielnice w Bytomiu i jedyną Radę Dzielnicy w Miechowicach.
Tym samym uchwała nie uzyskała niezbędnej większości i nie została przyjęta.
Co tracimy? Na gruncie polskich miast znaczenie dzielnic rośnie. Rozwój tego najniższego szczebla samorządu terytorialnego jest istotny nie tylko z uwagi na efektywność organizacyjną, wynikającą z lepszego rozpoznania potrzeb lokalnych społeczności, ale także ze względu na wzmacnianie tożsamości mieszkańców oraz ich poczucia podmiotowości. Zaangażowanie w sprawy najbliższego otoczenia wymaga dostępności odpowiednich narzędzi. Dlatego też możłiwość (a nie obowiązek) powołania rad dzielnic co sprzyja partycypacji społecznej. Łatwiej wtedy o przeprowadzenie np warsztatów
charette czy dobre funkcjonowanie budżetu partycypacyjnego, angażując mieszkańców na poziomie mikrolokalnym, nawet jeśli nie wszystkie okazują się równie skuteczne.
Czego się boją radni PiS i BIS?? Czyżby obywatelskiej aktywności, zaangażowania? A może utraty monopolu, jak zauważa wielu bytomian??