To już kolejna kampania, która omija szerokim łukiem Bytom. Pamiętam niemrawą kampanię samorządową z 2014 roku. Tam się jeszcze cokolwiek działo, przy niej kampania parlamentarna to już kompletne zero. Nie dziwię się PiSowi, bo przecież to już tradycja, że poseł Wojciech przedłuża swoją obecność na Wiejskiej bez większego (żeby nie powiedzieć żadnego) wysiłku. Do tego zwycięskie sondaże i trzymanie wszystkiego pod kontrolą. Lewicy już dawno nie ma, bez względu na to, czy jest zjednoczona czy też nie. Ruch Kukiza uznaje, że jego kandydaci są tak świetni, że nie ma potrzeby podejmowania jakichkolwiek działań. PSL czyli bytomskie stowarzyszenie Wspólny Bytom liczy na to, że zadanie wykona, tu jak zawsze można liczyć na Wilka, który wyskoczy z każdego możliwego miejsca. Nie ma Korwina, Nowoczesna coś tam próbuje pokazać… Największe zaskoczenie to brak kampanii Platformy, czy to w realu, czy w wirtualu… Powody takich zachowań w każdym przypadku są różne, ale grupują się w dwa nurty. Albo kandydaci są tak słabi, że sami uznali, bądź za nich uznano, że nie warto ładować energii, czasu i pieniędzy w kampanijną aktywność. Albo też uwierzyli, że są tak świetni, że im kampania niepotrzebna…
Źle to wróży miastu, którego głos, jak rzadko którego, jest potrzebny przy Wiejskiej. Bo silni bronić się nie muszą, a tym bardziej walczyć o swoje. I teoretycznie rozumie to wielu, bo podobno z Bytomia kandyduje ponad 30 osób, z 9 komitetów, w tym „ludzie prezydenta” aż z 4 komitetów