Zapewne niektórzy uznali, że w temacie referendum KOJ będzie milczał. Odwołali go w referendum, to powinien siedzieć cicho. Ja jednak nie zamierzam milczeć. Dlaczego?
Bo to okazja aby przypomnieć sytuację z okolic roku 2012, czyli do wykazania różnic pomiędzy tym co działo się wtedy, a wydarzeniami, które mają miejsce obecnie.
Za referendum w roku 2012 stał układ, który rządził miastem do roku 2006. Odsunięci od władzy, podjęli próbę jej odzyskania w wyborach w 2010 roku. Ponieśli w nich klęskę, lecz już wtedy zapowiedzieli, że podejmą próbę odwołania prezydenta w referendum. Pomimo tych zapowiedzi kontynuowałem zmianę Bytomia podejmując trudne, lecz potrzebne wyzwania. Ich celem było przygotowanie finansów Bytomia do wykorzystania kolejnej transzy środków unijnych. Nie było innej drogi niż cięcia, zwłaszcza w tych sferach, gdzie miasto wydawało najwięcej środków. Była to między innymi edukacja, a konkretnie sieć szkół, niedostosowana do zmian jakie zaszły w mijających latach, zwłaszcza do realiów demograficznych, czyli ubytku 10.000 uczniów. Nigdy tego typu działania nie są przyjmowane ze zrozumieniem, zwłaszcza przez związku zawodowe. Pozostając w temacie finansów, mając świadomość wyzwań które stoją przed BPK jako spółką realizującą inwestycje wodno-kanalizacyjne, podjąłem decyzję o wprowadzeniu nowej opłaty za wody opadowe i deszczowe. Środki pozyskane w ten sposób miały być przeznaczone na dalsze inwestycje…
Jest rok 2011, na wskutek rażących błędów leżących po stronie KWK Bobrek-Centrum, doszło do katastrofy budowlanej, spowodowanej prowadzoną pod miastem działalnością górniczą. W jej wyniku ponad 400 mieszkańców Karbia zostało ewakuowanych, tracąc jednocześnie dorobek swego życia. Podjąłem ostrą walkę o odszkodowania dla mieszkańców oraz dla miasta, między innymi celem wybudowania, wyremontowania mieszkań dla ofiar katastrofy. Zostało to bardzo źle odebrane przez stronę społeczną i było początkiem bezpardonowej walki ze mną, zwłaszcza ze strony związków zawodowych pod hasłem „bronimy kopalni, bo Koj chce ją zamknąć” (co przecież nie było w ogóle możliwe, a za Bartyli się wydarzyło).
Do tego mobilizacja wszystkich sił politycznych i innych środowisk, które wyczuły szansę na wykrojenie coś z tortu, który ma szansę stać się ich własnością (tym tortem oczywiście Bytom).
Bez wątpienia, wśród uczestników kampanii referendalnej byli również mieszkańcy, którzy uznali, że ówczesnego prezydenta trzeba odwołać, bez żadnych innych podtekstów. Nie było to trudne, tworząc obraz KOJA zamykającego kopalnie, zamykającego szkoły i każącego płacić za deszcz.
Jaka jest sytuacja A.D.2017?
- katastrofa finansów Bytomia (brak absolutorium za rok 2016),
- brak inwestycji i brak możliwości starań o środki zewnętrzne (zwłaszcza unijne),
- realne zagrożenie utraty 400 milionów złotych z Obszaru Strategicznej Interwencji,
- zagrożenia dla rewitalizacji Bytomia (braku możliwości jej przeprowadzenia),
- nieudolne zarządzanie miastem (przynoszące konsekwencje takie jak wymienione powyżej, ale i utratę pozycji miasta w metropolii),
- doprowadzenia miasta na skraj katastrofy ekologicznej, przez niekontrolowany napływ odpadów w ciągu ostatnich 4 lat,
- upadek Polonii Bytom i jej skreślenie z sportowej mapy Polski (pomimo wpompowaniu w nią dziesiątków milionów złotych z kasy miasta),
wymieniłem tylko tematy kluczowe, bezdyskusyjne, które znane są od kilku lat.
Czy wymienione wyżej przyczyny są wystarczające do podjęcia inicjatywy referendalnej? Czy widać różnice? Każdy winien odpowiedzieć sam…