PiS,
czyli
POBOŻNOŚĆ I SOCJALIZM.
Dziś mija pierwsza rocznica prezydentury Jego Ekscelencji Andrzeja Dudy.
Został wybrany w powszechnym głosowaniu na ten najwyższy urząd w państwie głosami członków PiS, którzy per saldo dali mu 17% (w ekstrapolacji na ogół wyborców) poparcia, oraz licznego frontu pozaparlamentarnej prawicy i lewicy, zjednoczonych wolą definitywnego odsunięcia od władzy - "obozu zdrady i zaprzaństwa".
Już wtedy, przed rokiem przestrzegałem i apelowałem, by wobec znikomego poparcia własnego zaplecza, jak ognia wystrzegać się triumfalizmu, zwłaszcza, jeśli się nie ma wizji i programu innego, niż przekupstwo najniższych warstw sponiewieranego elektoratu.
Do czego doktor Duda się przyznał na spotkaniu wyborczym w Białymstoku, deklarując powołanie eksperckiej Narodowej Rady Rozwoju, która ową wizję i programy pochodne "wypracuje".
Lecz jedyne czego mogliśmy być pewni, to przekonanie, że przechodzimy w strefę wpływów "płomiennych szermierzy zmonopolizowanego patriotyzmu", zorganizowanych na wzór instytucjonalnego zakonu, gdzie profanacja terminów religijnych siegnęła absurdu, a przynależność stała się wyznaniem ( choćby w zawołaniu "Jarosław Polskę zbaw").
Kto z obrzydzeniem, chciałby w tym miejscu odrzucić moje bezsporne konstatacje, powiadam :
Gruntowne przeobrażenia, jakich oczekuje Polska po ćwierćwieczu kompradorstwa, zakłamania i zdrady, wymagają zdyscyplinowanego, posłusznego zaplecza, w pewnych aspektach posuwajacego się nawet do dyktatury i clausevitz'owskiej taktyki operacyjnej.
Przodujące dziś gospodarczo w świecie ekonomiki Niemcy, Japonia, Korea, Tajwan, Singapur, czy najbardziej spektakularne Chiny, zbudowano w warunkach okupacji, rzadów junt wojskowych lub dyktatur cywilnych. Droga wybrana przez gorbaczowsko-jelcynowska Rosję prowadzi w prostej linii do degrengolady, czego sami byliśmy świadkami.
Myli się także ten kto chciałby twierdzić, że kpię sobie z pobożności.
Przysłowie powiada : Si Deus nobiscum, quis contra nos ? (jeśli Bóg z nami, którz przeciwko nam ?). Jeśli coś na prawdę trwałego wyniosłem z faktu, że Ojciec mój Stanisław, był klasowym i maturalnym, serdecznym przyjacielem Świętego Jana Pawła II, to własnie to niewzruszone przekonanie.
Cóż zatem sprawia, że w tytule komentarza, akronim PiS, rozszyfrowuję z pozoru ironicznie, jako Pobożność i Socjalizm, nie zaś Prawo i Sprawiedliwość ?
To moje autorskie rozwinięcie, nie jest w najmniejszym stopniu błędem.
To diagnoza postmagdalenkowego status quo, którego PiS - jak PZPR epoki MF Rakowskiego - jest ostatnim etapem, schyłkową fazą i formacją post PRL-owskiego procesu rozpadu komunizmu.
W przekonaniu tym mnie utwierdza doniesienie portalu money.pl, w którym o tzw "planie Morawieckiego" czytamy : "Według posłanki Izabeli Leszczyny autorem strategii jest amerykańska firma konsultingowa, a nie, jak podano, 12 zespołów międzyresortowych. Jak dodaje, "to jest wielkie nic, albo nawet wielkie oszustwo".
Przekonuje mnie także poniższy wywód, niezrównanego Stanisława Michalkiewicza.
Zaledwie wczoraj, w tekście : " Mądrego klęska uczy, głupiego sukces rozzuchwala ", pisałem :
" U zarania Republiki Federalnej Niemiec, w zlepku stref okupacyjnych zwanych Tryzonią, na wyjątkowo "czerwonym" podówczas gruncie i w kraju do cna zrujnowanym wskutek przegranej wojny, pewien samotny wizjoner nazwiskiem Ludwig Erhard, potrafił Niemcom i ich związkom zawodowym narzucić dyscyplinę, która w pięć lat sprawiła, że pokonane Niemcy podwoiły produkt narodowy brutto zwycięskiej Brytanii.
Po żenująco katastrofalnej kadencji swego poprzednika (Jimmi Cartera), w roku 1980, do władzy na okres kolejnych dwóch kadencji dochodzi w Stanach Zjednoczonych Ronald Reagan, by na bazie zmodyfikowanej, konserwatywno-liberalnej doktryny gospodarczej nazwanej już przez współczesnych reaganomiką, nadać Stanom imponujące przyśpieszenie i rozwalić w pył konkurencyjny Związek Sowiecki.
W analogicznym czasie, do władzy w Brytanii dochodzi Margaret Thatcher, córka sklepikarza, lecz kobieta o wyjątkowo przenikliwym umyśle, wizji i żelaznej woli, która gospodarce brytyjskiej nadaje impet, przed nią i po niej nieznany.
Cóż z tego, że te trzy wymienione, wiodące w świecie narody, wyłoniły z siebie samorodne diamenty, mężów oraz żony stanu, którzy przywiedli je do błyskotliwego i szybkiego sukcesu.
Przeciwności, na których wyrósł ich geniusz, choć dalecy byli od eksperckich kwalifikacji - nauczyły ich i podległe im narody - rozsądku. Tym zaś, którzy przyszli po nich na gotowe, wszelkiej maści socjalistom - zastany dobrobyt rozum odebrał.
Dlatego Niemcom, Brytom, Francuzom i Amerykanom potrzebna jest klęska, by się otrząsnęli z narastajacego w nich amoku, będącego następstwem wyuzdanego konsumpcjonizmu i bezmyślności sterowanej przez niejawnych kierowników tego świata.
Tyle, że świat w miejscu nie stoi. Na gruzach europejskiej, świetlanej przeszłości wyrosną nowe potęgi, a centrum globu, zgodnie z dialektyką rozwoju, przeniesie się do krajów, do tej pory żyjących w "hańbie i poniżeniu".
Ale nie będzie to Polska, wciąż żyjąca pod dyktatem ekip wyrosłych w Magdalence i wokół okrągłego stołu i niezdolna do przyspieszonej budowy swej dumnej i chwalebnej przyszłości.
Nie będą to Polacy zastygli w apatii i maraźmie, lub wyrugowani na obczyznę, wskutek zapatrzenia w "spiżowe" złudzenia w kwestiach UE i NATO, pochodzące z naiwności przełomu lat 80/90 minionego już bezpowrotnie wieku.
Szkoda !
Bo przecież mogło by tak dobrze być....
marucha.wordpress.com/2016/08/06/golab-o...-do-pana-prezydenta/