CZY REFERENDUM W BYTOMIU, MA NAJMNIEJSZY BODAJ SENS....???
Ostatnio dłuższy czas, przebywałem za granicą.
Ale zwabiony bombastycznymi doniesieniami prasy i wpisów w mediach społecznościowych o "źle" jakie się dzieje w Bytomiu, dodatkowo zachęcony programem sesji Rady Miejskiej, zwołanej na 29-30 sierpnia br,, która - miałem nadzieję - wyjaśni mi dotąd skrywane wstydliwie przez rządzącą opcję - pod wpływem rozzuchwalonej rozłamem w obozie BIS - opozycji, fakty z obszaru niegospodarności, udałem się na sesję RM, by bez uprzedzeń wsłuchać się w argumenty i zarzuty.
Kulminacyjnym punktem programu sesji, miało być referendum o odwołanie prezydenta miasta.
Gdy tylko nastąpił rozłam w rządzącym niepodzielnie obozie Damiana Bartyli, otwarcie mu sugerowałem przerwanie kadencji i proklamowanie referendum w sprawie odwołania i siebie i Rady Miejskiej Bytomia.
Dziś z tej sugestii się wycofuję.
Dlaczego ?
Bo jak sądzę, intencją wnioskodawców, jest odwołanie, samego prezydenta.
A obserwacje dziś poczynione na sali plenarnych posiedzeń Rady Miejskiej, bezspornie mi pokazują, że w skleconym ad hoc obozie przeciwników Bartyli - istnieją głębokie podziały.
Oni wzajemnie się obdarzają szyderstwem i drwiną, nie łączy ich program, ani wizja, ani idea, nie są w stanie wyłonić nikogo, kto poprowadzi ich do przyjaznego Bytomiowi - zwycięstwa.
Z prawdopodobieństwem bliskim pewności przewiduję, że Damian Bartyla zwycięży albo w referendum, albo w następujących po nich wyborach, i przyjdzie mu rządzić z Radą Miejską, w obecnym wrogim mu składzie.
Więc stracimy kolejny rok, i towarzyszące referendum nakłady.
CZY STAĆ NAS NA TO ???