Chociaż, cholera...istnieje praca marzeń?
Oczywiście, trzeba tylko dążyć by pracować tam gdzie się chce
Ja od małego miałem
pociąg do wszelkich pociągów, nie wyobrażałem więc sobie iść w innym kierunku. Podstawówka, gimnazjum, Technikum Kolejowe w Tarn. Górach, studia. W październiku z głupot złożyłem CV i list motywacyjny w PLK (a, niech leży, może kiedyś się odezwą). Po dwóch dniach od złożenia dostałem telefon z propozycją pracy, po 13 dniach byłem po badaniach i z podpisaną umową o pracę. Dzisiaj robię to co mnie zawsze kręciło, mam własną makietę kolejową w skali 1:1, umowę o pracę, trochę poniżej średniej krajowej, świadczenia socjalne (bony, dofinansowanie do wycieczek, wczasy pod gruszą etc) i pracuję w porywach 15 dni w miesiącu (fakt, po 12 godzin), ale dzięki temu mam w cholerę wolnego. Wymarzyłem? Chciałem? Wypracowałem. Mam.
A tajemnica sukcesu zatrudnienia? Pracuje się na niego już w szkole podstawowej, o czym wielu (na ich nieszczęście) nie pamięta. Sumienność w nauce od najmłodszych lat procentuje; gdy w zakładzie zobaczyli moje świadectwo ukończenia Technikum - nie mogli uwierzyć. A gdybym miał same dwóje, "byle przejść", pewnie by mi podziękowali. To również pokazuje sumienność i zaangażowanie, szczególnie, gdy ktoś dopiero wchodzi na rynek pracy.
CV? Zwięzłe, przejrzyste, staranne, broń Boże z błędami ortograficznymi. To obraz Ciebie skoncentrowany na kartce.
List motywacyjny? Skierowany do naszego wymarzonego pracodawcy (w końcu nie chcemy pracować byle gdzie) opisujący nasze silne strony, to, w czym możemy być pomocni, dlaczego chcemy pracować akurat tu, a nie gdzie indziej.
Jeśli chcesz, możesz pracować i w NASA, ale musisz na to zapracować od początku.