Wilkołaki w Bytomiu.
Zanim generał Schoerner pożegnał się z Bytomiem, zawezwał do siebie siedmiu żołnierzy. Szef sztabu, pułkownik Winterhausen wyjął z teczki siedem życiorysów i wręczył je dowódcy Heeresgruppe Mitte, który przejrzał je dokładnie.
Major Karl Schicke, urodzony w Raciborzu. Członek NSDAP. Ochotnik. Brał udział w kampanii francuskiej, a od 1941 roku walczył na froncie wschodnim. Ranny pod Charkowem. Odznaczony Rycerskim Krzyżem.
Leutnant Kurt Weber. Dwadzieścia pięć lat. Pochodził z Gdańska. Służył w 21 pułku czołgów 20 dywizji pancernej dowodzonej przez grafa Strachwitza. Brał udział w walkach o Moskwę i pod Kurskiem. Żelazny Krzyż.
Feldfebel Werner Miller. Urodzony we Wrocławiu, student medycyny. Dwukrotnie ranny. Pierwszy raz pod Leningradem, drugi nad Bugiem. Miał kilkaset ofiar na sumieniu. Żelazny Krzyż.
Unterofizier Paul Fester. Urodzony w Bytomiu. Hitlerjugend. Arbeitsdienst. Waffen SS. Żelazny Krzyż.
Unterofizier Jozef Mayer. Urodzony w Chorzowie. Matura. Volkslista nr I, Trzyletnia służba w artylerii przeciwpancernej.
Obergefreiter Franz Betke. Pochodził z Bytomia. Dwadzieścia dwa lata. Artyleria przeciwczołgowa.
Gefreiter Albert Hannemann. Urodzony w Zabrzu. Dwadzieścia lat. Od roku na froncie. Sprawiał wrażenie osobnika energicznego i zdyscyplinowanego.
General Schoerner stanął przed małą grupką, ujął się rękami pod boki i wygłosił krótkie przemówienie, w którym podkreślił, że zostali wybrani spośród najlepszych i jako elita zostają.
— My odchodzimy — mówił donośnym basem. — Wy jednak zostajecie w Bytomiu, aby wykonać specjalne żądanie. Stanowicie grupę indywidualną , zdaną na własne siły i wykonującą ściśle określone polecenia. Rozkazy mogą być zmienione tylko przez majora Schicke, na którego roztropności w pełni polegam. To wszystko. Do zobaczenia. Heil Hitler.
Godzinę później grupa hitlerowska była przebrana w odzież cywilna i od tej chwili występowała jako robotnicy z Górnego Śląska. Ludzie z tej grupy byli trudni do rozszyfrowania. Znali dobrze język polski i mieli zaświadczenia, że przebywali na robotach przymusowych w Rzeszy, byli więzieni i prześladowani za używanie języka polskiego. Program zbrodniczej działalności rozpoczęli zaraz po wyzwoleniu Bytomia.
Najpierw podpalili ratusz. W nim znajdowały się przecież ważne dokumenty: listy miejscowych hitlerowskich działaczy NSDAP, SA, SS, spisy osób przewidzianych w ramach zwycięstwa Hitlera do wysiedlenia, nazwiska komunistów i Polaków wymordowanych w obozach koncentracyjnych. Pożar zniszczył wszystko. Zniszczył też cenne archiwum miejskie wraz z innymi dokumentami, obrazującymi kilkuwiekową walkę mieszkańców tego miasta z prusactwem o polski charakter Bytomia. W płomieniach stanął hotel „Lomnitz", w którym w latach 1920—1922 mieścił się Polski Komisariat Plebiscytowy, później „Gospoda Polska”, stanowiąca jeden z ośrodków życia polskiego w mieście i siedziba Związku Polaków w Niemczech. Z budynku pozostała jedynie żelazna brama. Podobny los spotkał gmach polskiego Banku Ludowego.
Dywersanci hitlerowscy zniszczyli klika zabytkowych kamienic, pamiętających jeszcze czasy średniowiecza i świadczących o polskości Bytomia. Najstarszy dom mieszkalny, zabytkowa „Kamienica Gorywodów" tak bardzo ucierpiała, że nie było mowy o jej odbudowie. Zdemolowano dawne gimnazjum polskie, jedyne kiedyś na Opolszczyźnie. Podpalano domy, których właścicielami byli dawni działacze polskich organizacji i stowarzyszeń, członków KPD i tych, co 27 stycznia witali gorąco żołnierzy radzieckich.
Siedmioosobowa grupa hitlerowskich dywersantów współpracująca z pozostałymi na miejscu esamanami, członkami Hitlerjugend, próbowała unieruchomić na jakiś czas przemysł bytomski. Planowali zatopić kopalnie „Rozbark". Zostali Jednak przepędzeni przez robotników, którzy rozumieli, że to jest już ich kopalnia, że ratując „Rozbark", ratują ją dla samych siebie.
Wtedy dywersanci sięgnęli postanowili sięgnąć po inną broń. Zaczęli odwiedzać dawnych Inżynierów i sztygarów, którzy zostali na miejscu i nosili się z zamiarem uruchomienia w jak najbliższym czasie kopalni. Przy takich odwiedzinach Kurt Weber dawał do zrozumienia, że jak nie opuszczą Bytomia w ciągu 24 godzin albo pojawią się na kopalni , zostaną surowo ukarani. Większość, znając Webera i porównując go do noża sprężynowego z ostrzem ukrytym w rękojeści, gotowym wystrzelić przy pierwszym dotknięciu sprężyny, zwiała z Bytomia względnie się ukrywała. Pozostało tylko dwóch sztygarów, którzy nie zważali na pogróżki dywersantów. Poszli na kopalnię. Następnego dnia jeden z nich, Kunze, został we własnym mieszkaniu zamordowany.
Podobnie chcieli postąpić w kopalni „Bobrek". Kiedy nie udało im się zatopić zakładu pracy, podpalili zgromadzony w zbiornikach i kotłowni węgiel. Ponadto podłożyli ogień w pomieszczeniach magazynu.
Mimo sabotażu, kopalnie bytomskie już z początkiem lutego zaczęły fedrować, dawać tony węgla, tym razem Polsce Ludowej, do której Bytom po wiekowej niewoli wrócił.
Nie na tym koniec zbrodniczej działalności hitlerowskich dywersantów. Ze wspomnień jednego z oficerów Milicji Obywatelskie, dowiadujemy się, że w Bytomiu zaraz po wyzwoleniu miasta, spotykano cywilne patrole uzbrojone, podające się za patrole milicyjne. Nosili czerwone opaski z napisami „Milicja Obywatelska". Jak się później okazało, były to grupy złożone z dywersantów, znających dobrze język polski, przeważnie z dawnych hitlerowskich żandarmów, policjantów i członków ss. Hitlerowcy ci w mundurach milicji wprowadzali w błąd władze radzieckie, dokonywali grabieży i rabunków na miejscowej ludności polskiej. Zginął w ten sposób Józef Pietrek, pracownik kopalni „Rozbark”, uczestnik powstań śląskich i członek Związku Polaków w Niemczech. Poza tym dokonywali przestępstw natury politycznej, wskazując Polaków władzom radzieckim jako rzekomych przestępców hitlerowskich. Bardzo często w budynku Komendy Milicji Obywatelskiej zgłaszały się osoby proszące o opiekę przed napastnikami.
Większa część hitlerowskich dywersantów z siedmioosobowej grupy zginęła. Feldfebel Miller i unterofizier Mayer padli, gdy próbowali spalić gmach opery bytomskiej. Unterofiziera Festere i obergefreitra Betka złapano w chwili podkładania ognia w „Ulu". Natomiast major Schicke popełnił samobójstwo. Strzeli! sobie w łeb, gdy funkcjonariusze MO wchodzili do jego mieszkania, by go aresztować. Jedynie leutnant Weber g gefreiter Hannomann zdołali przedrzeć się na Zachód. Pierwszy z nich napisał pamiętnik, w którym szczegółowo opisał działanie grupy dywersyjnej w pierwszych dniach wolności w Bytomiu. Fragmenty opublikowano w 1956 roku w „Der Schiester’’.
W Bytomiu następowało normalne życie już bez przeszkód. Miasto zostało przywrócone polskości. O tym w następnym numerze.
KONRAD ŻYDEK
Życie Bytomskie, 1970, R. 14, nr 8 (691)